środa, 29 grudnia 2010

Wiara niezbędnikiem człowieka...

     Pisanie ikon to koejny rodzaj sztuki., tym razem związanej z kultem i duchowością. Sama miałam możliwość zapoznać się  z tą czynnością, podczas obozu w Supraślu. Jest to kolejny przykład na to, że angazwoanie się we wszelkie projekty daje wiele satysfakcji, a zarazem wiele się uczymy.
    Człowiek potrzebuje kontaktu z tym co wzniosłe, szczególnie w chwilach, w których nie ma do kogo się zwrócić. Czy zdarzyło się Wam , że gdy czujecie pustkę wewnętrzną włączacie np. spokojną , uduchowioną piosenkę? Czy czuliście kiedykolwiek nagły przypływ siły po wyjściu z miejsc świętych, w których oddziaływuje na nas zarówna duchowa architektura, muzyka i elementy z zakresu malarstwa?

wtorek, 21 grudnia 2010

Internetowa edukacja...

   Czasem nam w życiu coś nie wychodzi tak, jakbyśmy tego chcieli. Czasem brakuje nam kogoś, kto ,,poprowadził'' naszą rękę. Grunt to się nie poddawać i szukać, szukać , szukać.... Czy też uważacie, że nigdy nie trzeba się poddawać i zawsze poszukiwać wszelkich możliwych rozwiań? Czy zdarzyło się Wam kiedyś dotrzeć do celu, kiedy nikt w Was nie wierzyć, przez swoją upartość i wolę walki?
    Co się tyczy rysunku. Na yt można znaleźć wiele filmów, które pokazują krok po kroku, jak stawiać kreski, jak walorować, itp .

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Wycinanka nie tylko zabawą dziecięcą...

   Orginalność??? Cóż to takiego? To nie tylko kreatywność, ale też zabawa i bunt przeciwko wszelkim konwencjom, jakie narzuca nam świat i cywilizacja, która obecnie jest wielką nieuformowana papką.
    Nie brońmy się przed byciem dziećmy! Nie zatraćmy naszej niewinności! Nie zatraćmy wiary w wartości!
Bo najgorsze , co może się nam zdarzyć, to zatracić samych siebie, zatracić to, czego pragniemy, zabić wszelkie nasze marzenia, dać się zdominować....
   Czy myślicie, że wzięcie do ręki nożyczek i zrobienie wycinanki to potocznie zwana ,,dziecinada''? Czy myślicie, że może to być metaforą tego, że dlatego boimy się powiedzieć w świecie, w którym nie ma wartości, że my jednak je w sobie zachowaliśmy. Przecież efektem naszego buntu może być coś, co w rezultacie będzie uznawane przez wszystkich jednak za pozytywne. Jak wycinanka, która po dodaniu elementów staje się  w końcu tworem ,,nie dziecinnym'', lecz zaczyna dążyć ku sztuce....

niedziela, 19 grudnia 2010

Tekstylia

Niekiedy najtrudniejsza jest próba uchwycenia czegoś, co jest najbardziej oczywiste....
Niekiedy najwięcej trudności sprawia, to co wszechobecne....
Niekiedy nie dostrzegamy delikatności zagięć tkaniny....
Niekiedy zwiewność umyka naszym oczom.....

 


środa, 15 grudnia 2010

Ożywianie martwego istnienia...

   Niekiedy człowiek czuje w sobie pustkę, świat wokół jest szary, ponury, bezwyrazowy... Co można zrobić, gdy ludzie zawodzą, pogoda przytłacza,  masa obowiązków wyczerpuje z sił? Odpowiedź brzmi ożywiać!!! Nadawać barw temu, co wokół.
   Tak więc: możemy powiesić coś w wesołej tonacji kolorów w swoim pokoju, zawiązać nietypową kokardkę na zasłonie, włożyć pluszowemu misiowi, który stoi na naszej półce kwiatek w łapki ;) Prawdopodobnie zagalopowałam się już trochę za daleko z tymi pomysłami, ale mam na myśli fakt, że gdy odwrócimy konwencje, nawet uciekając się do niedorzeczności, rozweselamy swoją małą, zwykła rzeczywistość... Prawdopodobnie, każdy z Was kiedyś zmieniała coś wokół siebie, aranżował coś innowacyjnego w swojej własnej przestrzeni. Nie wierzę, że nigdy nie zdarzyło się przesunąć np. biurka z lewej ściany na prawą, tylko po to, by zmieniło się to, co wokół...
   A abstrahując od tego chcę podać przykład tworzenia. Gdy dodajemy barw obrazkom, albo patrzymy na wielobarwne obrazy doświadczamy ich pozytywnej energii, nabieramy sił. Mi osobiście wiele satysfakcji dostarcza pastel sucha.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Utrwalenie cichego pocieszyciela....

   Dzisiaj pragnę zanurzyć się w nieco odmiennej funkcji tego co wokół, tego co budzi nasze emocje. Mam na myśli utrwalanie piękna i czemu może ono służyć. Otóż zapewne każdy z nas posiada takie miejsca , w których odpoczywa, różnorodne zwane- bądź azylami, bądź wręcz Świątyniami Dumania.
    Mam swoją drogę, którą spaceruję zawsze wtedy, gdy chcę coś przemyśleć, wtedy, gdy coś mnie zrani, bądź, kiedy mam mętlik w głowie... Szczególnie pięknie wygląda ona latem. Wśród szumiących, wysokich traw, na rozgrzanych promieniami słonecznymi kamieniach można przysiąść wraz z motylami, zapomnieć o wszystkim, uspokoić myśli. Niebo zawsze jest inne. Ono zawsze niesie pełnię emocji- niekiedy promienne i radosne uosabia szczęście, innym razem wzburzone, ciemne, budzące w nas zaniepokojenie...
  Pomyślicie dlaczego akurat rozdrabniam się nad moją drogę, kiedy teraz mieszkam gdzie indziej, kiedy nastała zima, kiedy przyroda obumarła? Dlaczego właśnie ta tematyka przyszła mi na myśl? Otóż chcę podkreślić wagę utrwalenia. Kiedy uwiecznimy to, co nas nurtuje, co nam pomaga, co jest dla nas ważne, zawsze w chwilach targających nami emocji, zadumy, bądź tęsknoty, możemy spojrzeć na ,,miniaturę'' naszego ,,cichego pocieszyciela''. Czasem pomaga to nam w procesie wewnętrznego oczyszczenia - katharsis, dodaje sił w walce ze zmiennością i nieprzewidywalnością świata...

niedziela, 12 grudnia 2010

Kaleczenie sztuki

    Sztuka - czy pełni jakąś szczególną funkcję w naszym życiu? Myślę, że tak i to bardzo znaczącą. Często bywa ukojeniem uspokojeniem myśli, zmysłów, impulsem do pogrążenia się w refleksji.
     Jednak zbyt często ludzie na siłę, chcąc wykazać się innowacyjnością i pomysłowością, zwyczajnie kaleczą sztukę. To tak jak ustawić puszki po piwie i nazwać to świetną kompozycją... O zgrozo!!!

niedziela, 5 grudnia 2010

Człowiek poprawniejszy....

Hmm co mogę rzec- najtrudniejsze jest rysowanie człowieka. Trzeba na to godziny upartych ćwiczeń.  Tak to jest na gruncie tej dziedziny sztuki. Ha słyszałam nawet, że malarz, by zostać prawdziwym, dobrym malarzem powinien ćwiczyć po 8 godzin dziennie przy sztalugach..Tak a ja jestem człowiek, który mobilizuje się wtedy tylko kiedy mus się chce mobilizować, dlatego nawet szkic u mnie kuleje, oj kuleje...
Abstrahując od tego , powracając do człowieka pomocą przy jego rysowaniu jest ujęcie proporcji:
  • rysujemy pionową linię prostą
  • dzielimy ja na 8 odcinków
  • połowa tej linii to biodra
  • głowa zajmuje jeden odcinek 
  • dłoń zajmuje prawie tyle samo co głowa - 1 z 8 odcinków linii.
Dorzucę w tym miejscu jak już będę miała rozrysowanego w proporcjach człowieka :D

Poniżej są dwa rysunki, które traktują człowieka bardziej jako bryłę. Pierwszy nieco odbiega od proporcji, drugi, zresztą rysowany z natury już bliżej oddaje strukturę postaci ludzkiej.

A co z tym portretem?

Moje początki zabawy z portretem są związane z poproszeniem mnie o zrobieniu jakichś portretów matematyków do pracowni matematycznej (czasy licealne). Wiadomo szybko rozchodzi się, że dana osoba czym się zajmuje i to może się gdzieś przydać. Wzorując się na szkicach znalezionych w jakiejś książce narysowałam m. in. takiego oto Pitagorasa: 
Czego mi brakowało w kontakcie z portretem? Myślę, że przede wszystkim po raz kolejny znajomości proporcji, tym razem dokładnego rozmieszczenia miedzy sobą nosa, ust, oczu, czoła, ... 

Z kolei innym razem, zamiast spać w nocy (bo spać mi się nie chciało) zaczęłam męczyć portret kobiety.  Zajął mi sporo czasu, bo próbowałam pracować na szczegółach. W portrecie tym lubię to, że oddaje on jakieś emocje. Technicznie do poprawienia są przede wszystkim oczy.  Nawet ciekawie wyglądają białe plamy na włosach, jednak gdy rozpatrzymy to w kwestiach realistycznych taka forma ujęcia padającego światła jest nie do przyjęcia.

Jak ująć to, co ludzkie?

Funkcjonuje takie przysłowie: ,, im dalej w las, tym więcej drzew''. A , że człowiek jest taka istotą, że nie poprzestaje na jednym dokonaniu, im więcej poznaje, tym więcej chce. Im bardziej wciąga się w to co lubi, co go pasjonuje, co daje mu satysfakcję, tym bardziej chce się w tym zagłębiać. Tak więc w koncu pokusiłam się o rysowanie człowieka. 
Początkowo miałam straszną tendencję do stosowania ostrej, pewnej kreski w walorze- zostało mi to po kursie, który bardzo skupiał się na architekturze. Pierwsi moi ludzie to odwzorowanie jakichś fotografii. Brak im trójwymiarowości,  lecą proporcję, nie zostali potraktowani jak bryły. Może technicznie nie jest to jakiś wzór do naśladowania, bo nie od tego się zaczyna i nie tak się kończy, ale mimo wszystko pokażę troszkę amatorskich szkiców:

Można więc bardzo łatwo zauważyć, że brakuje tu jakiś reguł, które poprowadziłyby do lepszego odtworzenia postaci ludzkiej. Nagminnie powtarzają się błędy takie jak: za szerokie ramiona  w stosunku do głowy czy zbyt małe dłonie.

Pierwsze wprawki w kolorze- pastela....

Ostatnio wzięło mnie na tematykę rysowania. Pomyślałam, że jeszcze troszkę będę ją kontynuować...
Szkic szkicem, ale czemu ciągle mam skupiać się na szarości. Fakt szkicowanie z natury uczy patrzenia, ujmowania, obserwowania, ale czasem chce się odmiany!!! Jakos tak nigdy nie kusiło mnie, żeby wziąć się za pastelę. Kiedyś pomyślałam - a czemu nie, może by tak spróbować?  Do róży, którą zaczęłam wykonywać zwykłymi kredkami i kredkami woskowymi, naniosłam pastele suchą. Spodobały mi się możliwości jakie ona daje. Można nanosić jedną barwę na drugą gdy pierwsza położymy delikatnie nie ma  ztym problemu. tym samym akcentuje pewne miejsca, bądź ujmuję padanie światła... 
To jest wyżej wspomniana róża :
 
Potem z kolei, jak to w moim stylu bywa poleciało parę poleciało pejzaży. Wprawiałam i oswajałam rękę z pastelą suchą:

sobota, 27 listopada 2010

Człowiek uczy się od kreski...

To jak układasz rękę, pod jakim kątem trzymasz ołówek, w jaki sposób patrzysz - to wszystko wpływa na Twój rysunek. Hmm a kto by pomyślał. Dowiedziałam się o paru na prawdę interesujących i pomocnych faktach, o których niedługo wspomnę.
Na początek podam parę ciekawostek:
  •  szkicując coś natury wyciągaj przed siebie ołówek, przymruż lekko oczy - możesz zmierzyć wyciągniętym ołówkiem proporcje przedmiotu, który rysujesz następnie przenieść to na papier, za jego pomocą łatwo zauważyć jak dany odcinek ma się do drugiego np. jedna ścian oddalonego pudełka to długość ołówka, a druga to 4 długości ołówka- potem łatwo to odłożyć na brystolu,
  •  w trakcie rysowania rób małe przerwy, by wzrok odpoczął od tego co do tej pory ,,stworzyłeś'', po minucie czy kilku łatwiej zauważysz błędy, które popełniłeś ,
  • czasem pomocne jest spojrzenie na odbicie lustrzane rysunku, wtedy także łatwiej zobaczyć, co jeszcze przydałoby się poprawić. 
Chciałabym opowiedzieć o tym , że sama byłam na kilkumiesięcznym kursie rysunku. Muszę przyznać, że było to dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie.Miałam kontakt z tym co lubię- rysunkiem, poznałam wiele osób, które ma podobne zainteresowania, mogłam dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy na temat szkicu, a co najważniejsza- trening przyniósł efekty :) Dużo więcej wiem i umiem, a to daje satysfakcję. Jednak dowiedziałam się ile jeszcze muszę opanować,a więc mam zajęcie na czas wolny... doradzam wszystkim , jeśli wahacie się pójść, włożyć trochę kasy w swoja pasję czy lepiej nie- od razu idźcie, ćwiczcie, rozwijajcie się!!! Zobaczycie jaką daje to radość.

Wracając do kursu rysunku - rysowaliśmy trzymając przed sobą opartą na krześle deskę. Na początek trudno było się przyzwyczaić do takiego położenia kartki ręka strasznie drżała. Musiało minąć trochę czasu zanim nabierało się pewności. wyglądało to mniej więcej tak :


Rysowanie z natury, tak aby idealnie ując proporcje, zachować skróty perspektywiczne, czy odpowiednio walorować ( czyli ujmować padające światło) nie było rzeczą łatwą. Bardzo ważne jest by nie od razu dążyć do zrobienia wszystkiego na raz. Przydatny też jest mały rysunek wstępny na dole kartki lub innej mniejszej kartce, by odpowiednio zakomponować przestrzeń, by zmieścić wszystko co chcemy zawrzeć. Gdy już wiemy , jak będzie wyglądać nasz szkic zaczynamy go od delikatnego zarysu. Następnie zaznacza się lekko miejsca najciemniejsze ( do nich będziemy najczęściej powracać i dokładać tam najwięcej szarości). Kreski dodaje się stopniowo, pracować najlepiej na całej powierzchni kartki. Miejsca najjaśniejsze, gdzie pada światło można wyprowadzić nawet dopiero na koniec gumką chlebową.

To przykład jednej z moich ulubionych prac:
    Ten  obrazek tez lubię, ale jest trochę źle sfotografowany, przez co wygląda na niepoprawnie narysowany:

    Błędy, których należy unikać:
    • światło padające z jednej strony lub centralnie - konieczne jest zaznaczenie różnicy w szarości poszczególnych części danego przedmiotu np. dwie różne ściany pudełka nie mogą być tak samo czarne,
    • przedmioty znajdujące się dalej nie powinny być tak samo czarne jak na bliższym planie, bliższe przedmioty powinny byc mocniej szare, wyraźniejsze, to pozwoli uzyskać głębię i trójwymiarowość,
    • faktury przedmiotu nie trzeba zaznaczać na całej jego powierzchni, lepiej miejscowo naszkicować np. kratkę,
    • należy unikać ścierania gumka większych partii rysunku, to może odbić się na estetyce rysunku, lepiej stosować delikatniejsze kreski, gdy są niepoprawne możemy postawić mocniejsze kreski poprawne obok, wtedy tamta będzie naleć do waloru.
    Może trochę dużo tej teorii, ale powiem szczerze, że to właśnie było dla mnie bardzo pomocne. Zebrałam więc wszystko co albo gdzieś usłyszałam, albo sama zaobserwowałam w całość :D Aha jeszcze jedna sprawa szkic dobrze zacząć twardszym ołówkiem np HB, F, miękkie ołówki B zostawić na walor i stopniowo rysować rysunek coraz miększymi od 2B do 4B, 6B , a nawet miejscowo 8B.

      Poezja zachodów....

          Ktoś powie - nie mam możliwości obcowania ze sztuką... Nie mam możliwości obcowania z czymkolwiek, co poruszyło by moje zmysły, pobudziło wyobraźnię, a może nawet uskrzydliło... Gdzie mam odnaleźć pozytywne bodźce do działania? Wokół mnie nie ma nic wartościowego, nic interesującego. Takie myślenie jest ogromnym błędem...
          Nie zawsze trzeba patrzeć na dzieła sztuki w muzeach, nie zawsze obcuje się ze sztuką jako tworem rąk ludzkich. Czasem zachwyt może wywołać zajawisko przyrodnicze. Powiem szczerze, że w wieku nastoletnim nie odwiedzałam zbyt wielu galerii, muzeów, ale ciągle nie mogłam żyć bez przezyć wyżsszych, bez doświadczania na sobie piękna, bez obcowania z tym, co zachwyca.
         Niejednokrotnie obserwowałam zachody słońca . Wystarczyło, że wieczorem udawałam się na spacer po okolicznych terenach, przysiadłam na wielkim kamieniu, a wtedy niebo zaczęło jaśnieć wieloma kolorami... To jeden z zachodów, który utkwił mi szczególnie w pamięci:
         Przyroda bywa źródłem inspiracji. Pisałam kiedyś dialogi liryczne zakochanych na tle rozgrywających się zjawisk przyrodniczych.  Oto jeden z nich, dotyczący zachodu słońca:

      -Wpatrzmy się w ten niezwykły krajobraz
      Niebo roztoczyło przed nami smugi cudowności
      Kolory mieszają się, łączą, współgrają
      Niczym na obrazie artysty wrażliwego.

      Twe włosy błyszczą promieniami światła
      Jesteś mym pięknem na tle piękna
      Jesteś spełnieniem wszystkich mych snów
      Jak wdzięczny jestem światu, że Tyś mą.

      Przez Twe faliste włosy przenika Słońce
      Ty współtworzysz krajobraz
      Tyś jego idealną częścią
      Ma poświato światła, mój promyku

      Twe oczy odbijają jasność niknącego Słońca
      Lecz Twój blask wewnętrzny nigdy nie zgaśnie
      Chciałbym dnia każdego czuć na sobie
      Ciepło bijące z Twej duszy.

      Chciałbym dnia każdego odkrywać
      Każdą twą cząstkę piękna i niezwykłości
      Co wieczór oglądać z tobą zachody Słońca
      A każdego poranka jego wschody

      Nokturny unoszą ku metafizyczności
      Nokturny zacierają granicę dnia i nocy
      A Ty przy mnie też czujesz, że jesteś na granicy
      Wieczności i przemijalności świata tego

      -Poeto, liryku, artysto
      O duszy wrażliwej na każdy powiew wiatru,
      Dostrzegający wszelką smugę na niebie
      Słyszący wszelka nutę ptaków

      Współgramy i współistniejemy
      Razem oglądamy zachody
      Rozumiemy się bez jednego słowa
      A kiedy mówimy- mówimy najpiękniej

      Gdyż każde słowo ma dla nas znaczenie
      Kochamy się a miłość nasza
      Pomaga tworzyć wiersze najdonioślejsze
      Razem współpracujemy żyjąc i oddychając jednym powietrzem

      Najważniejsze jest dla nas piękno
      Najważniejsze dobro i miłość
      Poprzez Twe włosy także prześwituje Słońce
      Jakże ono nas upodobało

      Chwalmy przyrodę za jej piękno
      Zachwycajmy się i nią i samymi sobą
      Cóż złego jest w miłości
      Dlaczego mielibyśmy ją niszczyć

      To ona nas uwzniośla, uskrzydla
      To ona daje motywację największą z możliwych
      Gdzie nie kroczę jesteś przy mnie w każdej mej myśli
      Gdzie nie spojrzę widzę cząstkę Ciebie

      Niechaj ma radość nigdy nie ustaje
      Niechaj Słońce wschodzi i zachodzi przy nas każdego dnia
      Otwórzmy nasze serca na piękno
      Upajajmy się tym, czym obdarowuje nas świat...


         Pomyślałam, że zaprezentuję jeszcze coś z tej tematyki:
         Miałam na celu pokazać, że nawet oczywista rzecz, coś co dzieje się wokół nas może stać się inspiracją. Tym samym tworząc pod jej przypływem czujemy, że coś uwieczniamy, że coś zostaje na zawsze zachowane. Jakiś ułamek rzeczywistości, przeszłości nie przeminął, nie zniknął na zawsze w niebycie, a przetrwał w jakiejś formie, która próbowała go uchwycić, nadać mu pewien kształt i wymiar nieco bardziej lub mniej namacalny...
         Post ten edytuję i wykańczam ostatecznie w środku nocy. Wybija coraz późniejsza godzina , a więc czas kłaść się spać...A już myślałam, że zdążę wysnuć jeszcze jakąś opowieść .... Tak więc kolejna dawka refleksji, bądź stwierdzeń nastąpi innego dnia...

      wtorek, 23 listopada 2010

      Kiedy naprawdę czegoś chcesz...

         Pomyślałam, że napiszę dziś o czymś, co poczytuję, za jedną z ważniejszych rzeczy, które mogłam zrobić. Tym samym chcę pokazać, że jeśli kocha się coś robić i nie wrzuca się swoim pasji do najbardziej skrytej szuflady, to można coś osiągnąć.
         Mi się to udało, chociaż nie mam żadnych znajomości, chociaż nie pochodzę z dużego miasta, chociaż nie miałam możliwości rozwijać się artystycznie od najmłodszych lat. Pewnie, gdybym od dawna ćwiczyła się w tym co robię i pod bardziej fachowym okiem, pewnie umiałabym więcej. Jednak (i tu apeluję do wszystkich!!!) – nie trzeba być mistrzem, by coś zrobić, by dostać jakąś szansę w życiu.
         A ja tu owijam w bawełnę, a nadal żadnych konkretów… Chciałam powiedzieć ,o tym, że moje rysunki znalazły się w podręczniku do religii III klasy szkoły ponadgimnazjalnej -Prawda, droga, życie cz. 3 opracowanym przez zespół pod kierunkiem doradcy metodycznego Lilli Busłowskiej. To jest jego okładka :
         Zamieszczono tam kilkanaście moich grafik. Z perspektywy czasu powiem, że nie są one doskonałe. Dzisiaj wiele z nich bym ulepszyła (np. sprawy związane z perspektywą, walorowaniem). Jednak było to zanim weszłam w świat podstaw nieco bardziej profesjonalnego rysunku. 
         Szkice wykonywałam ołówkiem na bloku technicznym. Następnie poprawiałam linie czarnym żelowym długopisem. Jedną z moich ulubionych prac jest ten krzyż:
          Zamieszczę jeszcze kilka przykładów rysunków, które można tam odnaleźć. Oczywiście w książce mają one nieco bardziej estetyczny wygląd, gdyż zamieszczane poniżej fotografie prac nie są  dopracowane w programach graficznych.

      niedziela, 21 listopada 2010

      Życie powołane do życia...

      Zacznę banalnie- postanowiłam pisać, bo jest mi smutno. Jest mi ogromnie smutno. A to dlatego jest mi smutno, że gdzie nie spojrzę tam ruina myśli. Przepraszam, że od pierwszego zdania marudzę, ale niestety nie przesadzam. Brakuje mi porywów sztuki, brakuje mi życia w tym co wokół.

      Marudzę bo drażni mnie marudzenie ludzi. Drażni mnie, że wielu mówi: ,, nudzi mi się’’ lub ,,w dzisiejszych czasach wartości się przedawniły’’. Może jestem trochę z innej daty, ale ludzie zróbcie coś ze swoim życiem! Nauczcie się żyć! Nauczcie się kochać piękno!

      Jeżeli czujecie, że Wasza życie stanęło w jakimś martwym punkcie. Jeżeli macie dość rutyny, dość szarości życia dnia - zróbcie coś z tym i to koniecznie już dziś. Nikt za Was nie zmieni Waszej egzystencji, nikt nie nada jej innego wymiaru.
      Przyznam się, że znam dwie recepty na ,,smutasa’’- oho fajnie nie? A do tego mogę je podać. I co jeszcze fajniej? Tak więc i otóż sama zażywam lekarstwa z tych recept, a do tego jestem od nich uzależniona. Ich nazwy to Źródło i Głębia. Nazw tych można używać wymiennie. Recepty podam w skrócie, bez przeciwwskazań i skutków ubocznych ( zresztą raczej takowe nie istnieją):

      Recepta nr 1:
      ,,Otwórz okno, weź głęboki wdech, skup się, bo ta chwila ciszy to ostatnia swobodna Twoja minuta w tym dniu. Już za chwilę bierzesz nogi za pas i ruszasz zawojować świat. Nie zrobisz tego jednak jeżeli najpierw nie otworzysz się na ludzi. Pytasz więc wszystkich znajomych, szukasz rad i ogłoszeń- gdzie co i jak można zrobić ciekawego. Istnieje masa różnych grup, stowarzyszeń, itp., w których możesz spotkać osoby podobne do Ciebie, gdzie możesz rozwijać pasję, zdobywać nowe umiejętności,…

      Recepta nr 2:
      ,, Zatop się w sztukę. Twórz , działaj, oglądaj. Nie poddawaj się upadkom, zawsze rób to co lubisz. Kiedyś zrealizuje się marzenie docenienia. Kiedyś to co zrobisz przyda się komuś, kiedyś poczujesz satysfakcję… Jest też druga opcja – żyj sztuką jako jej odbiorca, nasycaj się nią każdego dnia. Zobaczysz o ile łatwiej będzie Ci przetrwać chwile upadku, chwile ciszy, chwile zawiedzenia się na drugim człowieku, a także (dla równowagi, żeby za bardzo nie przedstawiać ludzkiego bytu w ciemnych barwach ) chwile mniejszej bądź skrajnej, przeszywającej na wskroś radości… ’’

      Dobra na dziś koniec. Lecę zażyć kolejną dawkę sztuki... Dzisiaj akurat czeka mnie teoria.