niedziela, 5 grudnia 2010

A co z tym portretem?

Moje początki zabawy z portretem są związane z poproszeniem mnie o zrobieniu jakichś portretów matematyków do pracowni matematycznej (czasy licealne). Wiadomo szybko rozchodzi się, że dana osoba czym się zajmuje i to może się gdzieś przydać. Wzorując się na szkicach znalezionych w jakiejś książce narysowałam m. in. takiego oto Pitagorasa: 
Czego mi brakowało w kontakcie z portretem? Myślę, że przede wszystkim po raz kolejny znajomości proporcji, tym razem dokładnego rozmieszczenia miedzy sobą nosa, ust, oczu, czoła, ... 

Z kolei innym razem, zamiast spać w nocy (bo spać mi się nie chciało) zaczęłam męczyć portret kobiety.  Zajął mi sporo czasu, bo próbowałam pracować na szczegółach. W portrecie tym lubię to, że oddaje on jakieś emocje. Technicznie do poprawienia są przede wszystkim oczy.  Nawet ciekawie wyglądają białe plamy na włosach, jednak gdy rozpatrzymy to w kwestiach realistycznych taka forma ujęcia padającego światła jest nie do przyjęcia.

2 komentarze:

  1. Tak padające światło wygląda faktycznie raczej jak dwukolorowe włosy, niż refleksy świetlne. Nie, żebym się znała, ale takie jest moje spostrzeżenie ^^ Sama nigdy nie umiałam oddać światła padającego na skórę czy włosy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie. specjalnie zamieściłam takie zdjęcie, żeby pokazać, że na początku, kiedy człowiek nie wie jak to zrobić dobrze, eksperymentuje, nie koniecznie z korzyścią dla efektu końcowego...

    OdpowiedzUsuń