sobota, 27 listopada 2010

Poezja zachodów....

    Ktoś powie - nie mam możliwości obcowania ze sztuką... Nie mam możliwości obcowania z czymkolwiek, co poruszyło by moje zmysły, pobudziło wyobraźnię, a może nawet uskrzydliło... Gdzie mam odnaleźć pozytywne bodźce do działania? Wokół mnie nie ma nic wartościowego, nic interesującego. Takie myślenie jest ogromnym błędem...
    Nie zawsze trzeba patrzeć na dzieła sztuki w muzeach, nie zawsze obcuje się ze sztuką jako tworem rąk ludzkich. Czasem zachwyt może wywołać zajawisko przyrodnicze. Powiem szczerze, że w wieku nastoletnim nie odwiedzałam zbyt wielu galerii, muzeów, ale ciągle nie mogłam żyć bez przezyć wyżsszych, bez doświadczania na sobie piękna, bez obcowania z tym, co zachwyca.
   Niejednokrotnie obserwowałam zachody słońca . Wystarczyło, że wieczorem udawałam się na spacer po okolicznych terenach, przysiadłam na wielkim kamieniu, a wtedy niebo zaczęło jaśnieć wieloma kolorami... To jeden z zachodów, który utkwił mi szczególnie w pamięci:
   Przyroda bywa źródłem inspiracji. Pisałam kiedyś dialogi liryczne zakochanych na tle rozgrywających się zjawisk przyrodniczych.  Oto jeden z nich, dotyczący zachodu słońca:

-Wpatrzmy się w ten niezwykły krajobraz
Niebo roztoczyło przed nami smugi cudowności
Kolory mieszają się, łączą, współgrają
Niczym na obrazie artysty wrażliwego.

Twe włosy błyszczą promieniami światła
Jesteś mym pięknem na tle piękna
Jesteś spełnieniem wszystkich mych snów
Jak wdzięczny jestem światu, że Tyś mą.

Przez Twe faliste włosy przenika Słońce
Ty współtworzysz krajobraz
Tyś jego idealną częścią
Ma poświato światła, mój promyku

Twe oczy odbijają jasność niknącego Słońca
Lecz Twój blask wewnętrzny nigdy nie zgaśnie
Chciałbym dnia każdego czuć na sobie
Ciepło bijące z Twej duszy.

Chciałbym dnia każdego odkrywać
Każdą twą cząstkę piękna i niezwykłości
Co wieczór oglądać z tobą zachody Słońca
A każdego poranka jego wschody

Nokturny unoszą ku metafizyczności
Nokturny zacierają granicę dnia i nocy
A Ty przy mnie też czujesz, że jesteś na granicy
Wieczności i przemijalności świata tego

-Poeto, liryku, artysto
O duszy wrażliwej na każdy powiew wiatru,
Dostrzegający wszelką smugę na niebie
Słyszący wszelka nutę ptaków

Współgramy i współistniejemy
Razem oglądamy zachody
Rozumiemy się bez jednego słowa
A kiedy mówimy- mówimy najpiękniej

Gdyż każde słowo ma dla nas znaczenie
Kochamy się a miłość nasza
Pomaga tworzyć wiersze najdonioślejsze
Razem współpracujemy żyjąc i oddychając jednym powietrzem

Najważniejsze jest dla nas piękno
Najważniejsze dobro i miłość
Poprzez Twe włosy także prześwituje Słońce
Jakże ono nas upodobało

Chwalmy przyrodę za jej piękno
Zachwycajmy się i nią i samymi sobą
Cóż złego jest w miłości
Dlaczego mielibyśmy ją niszczyć

To ona nas uwzniośla, uskrzydla
To ona daje motywację największą z możliwych
Gdzie nie kroczę jesteś przy mnie w każdej mej myśli
Gdzie nie spojrzę widzę cząstkę Ciebie

Niechaj ma radość nigdy nie ustaje
Niechaj Słońce wschodzi i zachodzi przy nas każdego dnia
Otwórzmy nasze serca na piękno
Upajajmy się tym, czym obdarowuje nas świat...


   Pomyślałam, że zaprezentuję jeszcze coś z tej tematyki:
   Miałam na celu pokazać, że nawet oczywista rzecz, coś co dzieje się wokół nas może stać się inspiracją. Tym samym tworząc pod jej przypływem czujemy, że coś uwieczniamy, że coś zostaje na zawsze zachowane. Jakiś ułamek rzeczywistości, przeszłości nie przeminął, nie zniknął na zawsze w niebycie, a przetrwał w jakiejś formie, która próbowała go uchwycić, nadać mu pewien kształt i wymiar nieco bardziej lub mniej namacalny...
   Post ten edytuję i wykańczam ostatecznie w środku nocy. Wybija coraz późniejsza godzina , a więc czas kłaść się spać...A już myślałam, że zdążę wysnuć jeszcze jakąś opowieść .... Tak więc kolejna dawka refleksji, bądź stwierdzeń nastąpi innego dnia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz