poniedziałek, 13 grudnia 2010

Utrwalenie cichego pocieszyciela....

   Dzisiaj pragnę zanurzyć się w nieco odmiennej funkcji tego co wokół, tego co budzi nasze emocje. Mam na myśli utrwalanie piękna i czemu może ono służyć. Otóż zapewne każdy z nas posiada takie miejsca , w których odpoczywa, różnorodne zwane- bądź azylami, bądź wręcz Świątyniami Dumania.
    Mam swoją drogę, którą spaceruję zawsze wtedy, gdy chcę coś przemyśleć, wtedy, gdy coś mnie zrani, bądź, kiedy mam mętlik w głowie... Szczególnie pięknie wygląda ona latem. Wśród szumiących, wysokich traw, na rozgrzanych promieniami słonecznymi kamieniach można przysiąść wraz z motylami, zapomnieć o wszystkim, uspokoić myśli. Niebo zawsze jest inne. Ono zawsze niesie pełnię emocji- niekiedy promienne i radosne uosabia szczęście, innym razem wzburzone, ciemne, budzące w nas zaniepokojenie...
  Pomyślicie dlaczego akurat rozdrabniam się nad moją drogę, kiedy teraz mieszkam gdzie indziej, kiedy nastała zima, kiedy przyroda obumarła? Dlaczego właśnie ta tematyka przyszła mi na myśl? Otóż chcę podkreślić wagę utrwalenia. Kiedy uwiecznimy to, co nas nurtuje, co nam pomaga, co jest dla nas ważne, zawsze w chwilach targających nami emocji, zadumy, bądź tęsknoty, możemy spojrzeć na ,,miniaturę'' naszego ,,cichego pocieszyciela''. Czasem pomaga to nam w procesie wewnętrznego oczyszczenia - katharsis, dodaje sił w walce ze zmiennością i nieprzewidywalnością świata...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz