sobota, 27 listopada 2010

Człowiek uczy się od kreski...

To jak układasz rękę, pod jakim kątem trzymasz ołówek, w jaki sposób patrzysz - to wszystko wpływa na Twój rysunek. Hmm a kto by pomyślał. Dowiedziałam się o paru na prawdę interesujących i pomocnych faktach, o których niedługo wspomnę.
Na początek podam parę ciekawostek:
  •  szkicując coś natury wyciągaj przed siebie ołówek, przymruż lekko oczy - możesz zmierzyć wyciągniętym ołówkiem proporcje przedmiotu, który rysujesz następnie przenieść to na papier, za jego pomocą łatwo zauważyć jak dany odcinek ma się do drugiego np. jedna ścian oddalonego pudełka to długość ołówka, a druga to 4 długości ołówka- potem łatwo to odłożyć na brystolu,
  •  w trakcie rysowania rób małe przerwy, by wzrok odpoczął od tego co do tej pory ,,stworzyłeś'', po minucie czy kilku łatwiej zauważysz błędy, które popełniłeś ,
  • czasem pomocne jest spojrzenie na odbicie lustrzane rysunku, wtedy także łatwiej zobaczyć, co jeszcze przydałoby się poprawić. 
Chciałabym opowiedzieć o tym , że sama byłam na kilkumiesięcznym kursie rysunku. Muszę przyznać, że było to dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie.Miałam kontakt z tym co lubię- rysunkiem, poznałam wiele osób, które ma podobne zainteresowania, mogłam dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy na temat szkicu, a co najważniejsza- trening przyniósł efekty :) Dużo więcej wiem i umiem, a to daje satysfakcję. Jednak dowiedziałam się ile jeszcze muszę opanować,a więc mam zajęcie na czas wolny... doradzam wszystkim , jeśli wahacie się pójść, włożyć trochę kasy w swoja pasję czy lepiej nie- od razu idźcie, ćwiczcie, rozwijajcie się!!! Zobaczycie jaką daje to radość.

Wracając do kursu rysunku - rysowaliśmy trzymając przed sobą opartą na krześle deskę. Na początek trudno było się przyzwyczaić do takiego położenia kartki ręka strasznie drżała. Musiało minąć trochę czasu zanim nabierało się pewności. wyglądało to mniej więcej tak :


Rysowanie z natury, tak aby idealnie ując proporcje, zachować skróty perspektywiczne, czy odpowiednio walorować ( czyli ujmować padające światło) nie było rzeczą łatwą. Bardzo ważne jest by nie od razu dążyć do zrobienia wszystkiego na raz. Przydatny też jest mały rysunek wstępny na dole kartki lub innej mniejszej kartce, by odpowiednio zakomponować przestrzeń, by zmieścić wszystko co chcemy zawrzeć. Gdy już wiemy , jak będzie wyglądać nasz szkic zaczynamy go od delikatnego zarysu. Następnie zaznacza się lekko miejsca najciemniejsze ( do nich będziemy najczęściej powracać i dokładać tam najwięcej szarości). Kreski dodaje się stopniowo, pracować najlepiej na całej powierzchni kartki. Miejsca najjaśniejsze, gdzie pada światło można wyprowadzić nawet dopiero na koniec gumką chlebową.

To przykład jednej z moich ulubionych prac:
    Ten  obrazek tez lubię, ale jest trochę źle sfotografowany, przez co wygląda na niepoprawnie narysowany:

    Błędy, których należy unikać:
    • światło padające z jednej strony lub centralnie - konieczne jest zaznaczenie różnicy w szarości poszczególnych części danego przedmiotu np. dwie różne ściany pudełka nie mogą być tak samo czarne,
    • przedmioty znajdujące się dalej nie powinny być tak samo czarne jak na bliższym planie, bliższe przedmioty powinny byc mocniej szare, wyraźniejsze, to pozwoli uzyskać głębię i trójwymiarowość,
    • faktury przedmiotu nie trzeba zaznaczać na całej jego powierzchni, lepiej miejscowo naszkicować np. kratkę,
    • należy unikać ścierania gumka większych partii rysunku, to może odbić się na estetyce rysunku, lepiej stosować delikatniejsze kreski, gdy są niepoprawne możemy postawić mocniejsze kreski poprawne obok, wtedy tamta będzie naleć do waloru.
    Może trochę dużo tej teorii, ale powiem szczerze, że to właśnie było dla mnie bardzo pomocne. Zebrałam więc wszystko co albo gdzieś usłyszałam, albo sama zaobserwowałam w całość :D Aha jeszcze jedna sprawa szkic dobrze zacząć twardszym ołówkiem np HB, F, miękkie ołówki B zostawić na walor i stopniowo rysować rysunek coraz miększymi od 2B do 4B, 6B , a nawet miejscowo 8B.

      Poezja zachodów....

          Ktoś powie - nie mam możliwości obcowania ze sztuką... Nie mam możliwości obcowania z czymkolwiek, co poruszyło by moje zmysły, pobudziło wyobraźnię, a może nawet uskrzydliło... Gdzie mam odnaleźć pozytywne bodźce do działania? Wokół mnie nie ma nic wartościowego, nic interesującego. Takie myślenie jest ogromnym błędem...
          Nie zawsze trzeba patrzeć na dzieła sztuki w muzeach, nie zawsze obcuje się ze sztuką jako tworem rąk ludzkich. Czasem zachwyt może wywołać zajawisko przyrodnicze. Powiem szczerze, że w wieku nastoletnim nie odwiedzałam zbyt wielu galerii, muzeów, ale ciągle nie mogłam żyć bez przezyć wyżsszych, bez doświadczania na sobie piękna, bez obcowania z tym, co zachwyca.
         Niejednokrotnie obserwowałam zachody słońca . Wystarczyło, że wieczorem udawałam się na spacer po okolicznych terenach, przysiadłam na wielkim kamieniu, a wtedy niebo zaczęło jaśnieć wieloma kolorami... To jeden z zachodów, który utkwił mi szczególnie w pamięci:
         Przyroda bywa źródłem inspiracji. Pisałam kiedyś dialogi liryczne zakochanych na tle rozgrywających się zjawisk przyrodniczych.  Oto jeden z nich, dotyczący zachodu słońca:

      -Wpatrzmy się w ten niezwykły krajobraz
      Niebo roztoczyło przed nami smugi cudowności
      Kolory mieszają się, łączą, współgrają
      Niczym na obrazie artysty wrażliwego.

      Twe włosy błyszczą promieniami światła
      Jesteś mym pięknem na tle piękna
      Jesteś spełnieniem wszystkich mych snów
      Jak wdzięczny jestem światu, że Tyś mą.

      Przez Twe faliste włosy przenika Słońce
      Ty współtworzysz krajobraz
      Tyś jego idealną częścią
      Ma poświato światła, mój promyku

      Twe oczy odbijają jasność niknącego Słońca
      Lecz Twój blask wewnętrzny nigdy nie zgaśnie
      Chciałbym dnia każdego czuć na sobie
      Ciepło bijące z Twej duszy.

      Chciałbym dnia każdego odkrywać
      Każdą twą cząstkę piękna i niezwykłości
      Co wieczór oglądać z tobą zachody Słońca
      A każdego poranka jego wschody

      Nokturny unoszą ku metafizyczności
      Nokturny zacierają granicę dnia i nocy
      A Ty przy mnie też czujesz, że jesteś na granicy
      Wieczności i przemijalności świata tego

      -Poeto, liryku, artysto
      O duszy wrażliwej na każdy powiew wiatru,
      Dostrzegający wszelką smugę na niebie
      Słyszący wszelka nutę ptaków

      Współgramy i współistniejemy
      Razem oglądamy zachody
      Rozumiemy się bez jednego słowa
      A kiedy mówimy- mówimy najpiękniej

      Gdyż każde słowo ma dla nas znaczenie
      Kochamy się a miłość nasza
      Pomaga tworzyć wiersze najdonioślejsze
      Razem współpracujemy żyjąc i oddychając jednym powietrzem

      Najważniejsze jest dla nas piękno
      Najważniejsze dobro i miłość
      Poprzez Twe włosy także prześwituje Słońce
      Jakże ono nas upodobało

      Chwalmy przyrodę za jej piękno
      Zachwycajmy się i nią i samymi sobą
      Cóż złego jest w miłości
      Dlaczego mielibyśmy ją niszczyć

      To ona nas uwzniośla, uskrzydla
      To ona daje motywację największą z możliwych
      Gdzie nie kroczę jesteś przy mnie w każdej mej myśli
      Gdzie nie spojrzę widzę cząstkę Ciebie

      Niechaj ma radość nigdy nie ustaje
      Niechaj Słońce wschodzi i zachodzi przy nas każdego dnia
      Otwórzmy nasze serca na piękno
      Upajajmy się tym, czym obdarowuje nas świat...


         Pomyślałam, że zaprezentuję jeszcze coś z tej tematyki:
         Miałam na celu pokazać, że nawet oczywista rzecz, coś co dzieje się wokół nas może stać się inspiracją. Tym samym tworząc pod jej przypływem czujemy, że coś uwieczniamy, że coś zostaje na zawsze zachowane. Jakiś ułamek rzeczywistości, przeszłości nie przeminął, nie zniknął na zawsze w niebycie, a przetrwał w jakiejś formie, która próbowała go uchwycić, nadać mu pewien kształt i wymiar nieco bardziej lub mniej namacalny...
         Post ten edytuję i wykańczam ostatecznie w środku nocy. Wybija coraz późniejsza godzina , a więc czas kłaść się spać...A już myślałam, że zdążę wysnuć jeszcze jakąś opowieść .... Tak więc kolejna dawka refleksji, bądź stwierdzeń nastąpi innego dnia...

      wtorek, 23 listopada 2010

      Kiedy naprawdę czegoś chcesz...

         Pomyślałam, że napiszę dziś o czymś, co poczytuję, za jedną z ważniejszych rzeczy, które mogłam zrobić. Tym samym chcę pokazać, że jeśli kocha się coś robić i nie wrzuca się swoim pasji do najbardziej skrytej szuflady, to można coś osiągnąć.
         Mi się to udało, chociaż nie mam żadnych znajomości, chociaż nie pochodzę z dużego miasta, chociaż nie miałam możliwości rozwijać się artystycznie od najmłodszych lat. Pewnie, gdybym od dawna ćwiczyła się w tym co robię i pod bardziej fachowym okiem, pewnie umiałabym więcej. Jednak (i tu apeluję do wszystkich!!!) – nie trzeba być mistrzem, by coś zrobić, by dostać jakąś szansę w życiu.
         A ja tu owijam w bawełnę, a nadal żadnych konkretów… Chciałam powiedzieć ,o tym, że moje rysunki znalazły się w podręczniku do religii III klasy szkoły ponadgimnazjalnej -Prawda, droga, życie cz. 3 opracowanym przez zespół pod kierunkiem doradcy metodycznego Lilli Busłowskiej. To jest jego okładka :
         Zamieszczono tam kilkanaście moich grafik. Z perspektywy czasu powiem, że nie są one doskonałe. Dzisiaj wiele z nich bym ulepszyła (np. sprawy związane z perspektywą, walorowaniem). Jednak było to zanim weszłam w świat podstaw nieco bardziej profesjonalnego rysunku. 
         Szkice wykonywałam ołówkiem na bloku technicznym. Następnie poprawiałam linie czarnym żelowym długopisem. Jedną z moich ulubionych prac jest ten krzyż:
          Zamieszczę jeszcze kilka przykładów rysunków, które można tam odnaleźć. Oczywiście w książce mają one nieco bardziej estetyczny wygląd, gdyż zamieszczane poniżej fotografie prac nie są  dopracowane w programach graficznych.

      niedziela, 21 listopada 2010

      Życie powołane do życia...

      Zacznę banalnie- postanowiłam pisać, bo jest mi smutno. Jest mi ogromnie smutno. A to dlatego jest mi smutno, że gdzie nie spojrzę tam ruina myśli. Przepraszam, że od pierwszego zdania marudzę, ale niestety nie przesadzam. Brakuje mi porywów sztuki, brakuje mi życia w tym co wokół.

      Marudzę bo drażni mnie marudzenie ludzi. Drażni mnie, że wielu mówi: ,, nudzi mi się’’ lub ,,w dzisiejszych czasach wartości się przedawniły’’. Może jestem trochę z innej daty, ale ludzie zróbcie coś ze swoim życiem! Nauczcie się żyć! Nauczcie się kochać piękno!

      Jeżeli czujecie, że Wasza życie stanęło w jakimś martwym punkcie. Jeżeli macie dość rutyny, dość szarości życia dnia - zróbcie coś z tym i to koniecznie już dziś. Nikt za Was nie zmieni Waszej egzystencji, nikt nie nada jej innego wymiaru.
      Przyznam się, że znam dwie recepty na ,,smutasa’’- oho fajnie nie? A do tego mogę je podać. I co jeszcze fajniej? Tak więc i otóż sama zażywam lekarstwa z tych recept, a do tego jestem od nich uzależniona. Ich nazwy to Źródło i Głębia. Nazw tych można używać wymiennie. Recepty podam w skrócie, bez przeciwwskazań i skutków ubocznych ( zresztą raczej takowe nie istnieją):

      Recepta nr 1:
      ,,Otwórz okno, weź głęboki wdech, skup się, bo ta chwila ciszy to ostatnia swobodna Twoja minuta w tym dniu. Już za chwilę bierzesz nogi za pas i ruszasz zawojować świat. Nie zrobisz tego jednak jeżeli najpierw nie otworzysz się na ludzi. Pytasz więc wszystkich znajomych, szukasz rad i ogłoszeń- gdzie co i jak można zrobić ciekawego. Istnieje masa różnych grup, stowarzyszeń, itp., w których możesz spotkać osoby podobne do Ciebie, gdzie możesz rozwijać pasję, zdobywać nowe umiejętności,…

      Recepta nr 2:
      ,, Zatop się w sztukę. Twórz , działaj, oglądaj. Nie poddawaj się upadkom, zawsze rób to co lubisz. Kiedyś zrealizuje się marzenie docenienia. Kiedyś to co zrobisz przyda się komuś, kiedyś poczujesz satysfakcję… Jest też druga opcja – żyj sztuką jako jej odbiorca, nasycaj się nią każdego dnia. Zobaczysz o ile łatwiej będzie Ci przetrwać chwile upadku, chwile ciszy, chwile zawiedzenia się na drugim człowieku, a także (dla równowagi, żeby za bardzo nie przedstawiać ludzkiego bytu w ciemnych barwach ) chwile mniejszej bądź skrajnej, przeszywającej na wskroś radości… ’’

      Dobra na dziś koniec. Lecę zażyć kolejną dawkę sztuki... Dzisiaj akurat czeka mnie teoria.