środa, 29 grudnia 2010

Wiara niezbędnikiem człowieka...

     Pisanie ikon to koejny rodzaj sztuki., tym razem związanej z kultem i duchowością. Sama miałam możliwość zapoznać się  z tą czynnością, podczas obozu w Supraślu. Jest to kolejny przykład na to, że angazwoanie się we wszelkie projekty daje wiele satysfakcji, a zarazem wiele się uczymy.
    Człowiek potrzebuje kontaktu z tym co wzniosłe, szczególnie w chwilach, w których nie ma do kogo się zwrócić. Czy zdarzyło się Wam , że gdy czujecie pustkę wewnętrzną włączacie np. spokojną , uduchowioną piosenkę? Czy czuliście kiedykolwiek nagły przypływ siły po wyjściu z miejsc świętych, w których oddziaływuje na nas zarówna duchowa architektura, muzyka i elementy z zakresu malarstwa?

wtorek, 21 grudnia 2010

Internetowa edukacja...

   Czasem nam w życiu coś nie wychodzi tak, jakbyśmy tego chcieli. Czasem brakuje nam kogoś, kto ,,poprowadził'' naszą rękę. Grunt to się nie poddawać i szukać, szukać , szukać.... Czy też uważacie, że nigdy nie trzeba się poddawać i zawsze poszukiwać wszelkich możliwych rozwiań? Czy zdarzyło się Wam kiedyś dotrzeć do celu, kiedy nikt w Was nie wierzyć, przez swoją upartość i wolę walki?
    Co się tyczy rysunku. Na yt można znaleźć wiele filmów, które pokazują krok po kroku, jak stawiać kreski, jak walorować, itp .

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Wycinanka nie tylko zabawą dziecięcą...

   Orginalność??? Cóż to takiego? To nie tylko kreatywność, ale też zabawa i bunt przeciwko wszelkim konwencjom, jakie narzuca nam świat i cywilizacja, która obecnie jest wielką nieuformowana papką.
    Nie brońmy się przed byciem dziećmy! Nie zatraćmy naszej niewinności! Nie zatraćmy wiary w wartości!
Bo najgorsze , co może się nam zdarzyć, to zatracić samych siebie, zatracić to, czego pragniemy, zabić wszelkie nasze marzenia, dać się zdominować....
   Czy myślicie, że wzięcie do ręki nożyczek i zrobienie wycinanki to potocznie zwana ,,dziecinada''? Czy myślicie, że może to być metaforą tego, że dlatego boimy się powiedzieć w świecie, w którym nie ma wartości, że my jednak je w sobie zachowaliśmy. Przecież efektem naszego buntu może być coś, co w rezultacie będzie uznawane przez wszystkich jednak za pozytywne. Jak wycinanka, która po dodaniu elementów staje się  w końcu tworem ,,nie dziecinnym'', lecz zaczyna dążyć ku sztuce....

niedziela, 19 grudnia 2010

Tekstylia

Niekiedy najtrudniejsza jest próba uchwycenia czegoś, co jest najbardziej oczywiste....
Niekiedy najwięcej trudności sprawia, to co wszechobecne....
Niekiedy nie dostrzegamy delikatności zagięć tkaniny....
Niekiedy zwiewność umyka naszym oczom.....

 


środa, 15 grudnia 2010

Ożywianie martwego istnienia...

   Niekiedy człowiek czuje w sobie pustkę, świat wokół jest szary, ponury, bezwyrazowy... Co można zrobić, gdy ludzie zawodzą, pogoda przytłacza,  masa obowiązków wyczerpuje z sił? Odpowiedź brzmi ożywiać!!! Nadawać barw temu, co wokół.
   Tak więc: możemy powiesić coś w wesołej tonacji kolorów w swoim pokoju, zawiązać nietypową kokardkę na zasłonie, włożyć pluszowemu misiowi, który stoi na naszej półce kwiatek w łapki ;) Prawdopodobnie zagalopowałam się już trochę za daleko z tymi pomysłami, ale mam na myśli fakt, że gdy odwrócimy konwencje, nawet uciekając się do niedorzeczności, rozweselamy swoją małą, zwykła rzeczywistość... Prawdopodobnie, każdy z Was kiedyś zmieniała coś wokół siebie, aranżował coś innowacyjnego w swojej własnej przestrzeni. Nie wierzę, że nigdy nie zdarzyło się przesunąć np. biurka z lewej ściany na prawą, tylko po to, by zmieniło się to, co wokół...
   A abstrahując od tego chcę podać przykład tworzenia. Gdy dodajemy barw obrazkom, albo patrzymy na wielobarwne obrazy doświadczamy ich pozytywnej energii, nabieramy sił. Mi osobiście wiele satysfakcji dostarcza pastel sucha.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Utrwalenie cichego pocieszyciela....

   Dzisiaj pragnę zanurzyć się w nieco odmiennej funkcji tego co wokół, tego co budzi nasze emocje. Mam na myśli utrwalanie piękna i czemu może ono służyć. Otóż zapewne każdy z nas posiada takie miejsca , w których odpoczywa, różnorodne zwane- bądź azylami, bądź wręcz Świątyniami Dumania.
    Mam swoją drogę, którą spaceruję zawsze wtedy, gdy chcę coś przemyśleć, wtedy, gdy coś mnie zrani, bądź, kiedy mam mętlik w głowie... Szczególnie pięknie wygląda ona latem. Wśród szumiących, wysokich traw, na rozgrzanych promieniami słonecznymi kamieniach można przysiąść wraz z motylami, zapomnieć o wszystkim, uspokoić myśli. Niebo zawsze jest inne. Ono zawsze niesie pełnię emocji- niekiedy promienne i radosne uosabia szczęście, innym razem wzburzone, ciemne, budzące w nas zaniepokojenie...
  Pomyślicie dlaczego akurat rozdrabniam się nad moją drogę, kiedy teraz mieszkam gdzie indziej, kiedy nastała zima, kiedy przyroda obumarła? Dlaczego właśnie ta tematyka przyszła mi na myśl? Otóż chcę podkreślić wagę utrwalenia. Kiedy uwiecznimy to, co nas nurtuje, co nam pomaga, co jest dla nas ważne, zawsze w chwilach targających nami emocji, zadumy, bądź tęsknoty, możemy spojrzeć na ,,miniaturę'' naszego ,,cichego pocieszyciela''. Czasem pomaga to nam w procesie wewnętrznego oczyszczenia - katharsis, dodaje sił w walce ze zmiennością i nieprzewidywalnością świata...

niedziela, 12 grudnia 2010

Kaleczenie sztuki

    Sztuka - czy pełni jakąś szczególną funkcję w naszym życiu? Myślę, że tak i to bardzo znaczącą. Często bywa ukojeniem uspokojeniem myśli, zmysłów, impulsem do pogrążenia się w refleksji.
     Jednak zbyt często ludzie na siłę, chcąc wykazać się innowacyjnością i pomysłowością, zwyczajnie kaleczą sztukę. To tak jak ustawić puszki po piwie i nazwać to świetną kompozycją... O zgrozo!!!

niedziela, 5 grudnia 2010

Człowiek poprawniejszy....

Hmm co mogę rzec- najtrudniejsze jest rysowanie człowieka. Trzeba na to godziny upartych ćwiczeń.  Tak to jest na gruncie tej dziedziny sztuki. Ha słyszałam nawet, że malarz, by zostać prawdziwym, dobrym malarzem powinien ćwiczyć po 8 godzin dziennie przy sztalugach..Tak a ja jestem człowiek, który mobilizuje się wtedy tylko kiedy mus się chce mobilizować, dlatego nawet szkic u mnie kuleje, oj kuleje...
Abstrahując od tego , powracając do człowieka pomocą przy jego rysowaniu jest ujęcie proporcji:
  • rysujemy pionową linię prostą
  • dzielimy ja na 8 odcinków
  • połowa tej linii to biodra
  • głowa zajmuje jeden odcinek 
  • dłoń zajmuje prawie tyle samo co głowa - 1 z 8 odcinków linii.
Dorzucę w tym miejscu jak już będę miała rozrysowanego w proporcjach człowieka :D

Poniżej są dwa rysunki, które traktują człowieka bardziej jako bryłę. Pierwszy nieco odbiega od proporcji, drugi, zresztą rysowany z natury już bliżej oddaje strukturę postaci ludzkiej.

A co z tym portretem?

Moje początki zabawy z portretem są związane z poproszeniem mnie o zrobieniu jakichś portretów matematyków do pracowni matematycznej (czasy licealne). Wiadomo szybko rozchodzi się, że dana osoba czym się zajmuje i to może się gdzieś przydać. Wzorując się na szkicach znalezionych w jakiejś książce narysowałam m. in. takiego oto Pitagorasa: 
Czego mi brakowało w kontakcie z portretem? Myślę, że przede wszystkim po raz kolejny znajomości proporcji, tym razem dokładnego rozmieszczenia miedzy sobą nosa, ust, oczu, czoła, ... 

Z kolei innym razem, zamiast spać w nocy (bo spać mi się nie chciało) zaczęłam męczyć portret kobiety.  Zajął mi sporo czasu, bo próbowałam pracować na szczegółach. W portrecie tym lubię to, że oddaje on jakieś emocje. Technicznie do poprawienia są przede wszystkim oczy.  Nawet ciekawie wyglądają białe plamy na włosach, jednak gdy rozpatrzymy to w kwestiach realistycznych taka forma ujęcia padającego światła jest nie do przyjęcia.

Jak ująć to, co ludzkie?

Funkcjonuje takie przysłowie: ,, im dalej w las, tym więcej drzew''. A , że człowiek jest taka istotą, że nie poprzestaje na jednym dokonaniu, im więcej poznaje, tym więcej chce. Im bardziej wciąga się w to co lubi, co go pasjonuje, co daje mu satysfakcję, tym bardziej chce się w tym zagłębiać. Tak więc w koncu pokusiłam się o rysowanie człowieka. 
Początkowo miałam straszną tendencję do stosowania ostrej, pewnej kreski w walorze- zostało mi to po kursie, który bardzo skupiał się na architekturze. Pierwsi moi ludzie to odwzorowanie jakichś fotografii. Brak im trójwymiarowości,  lecą proporcję, nie zostali potraktowani jak bryły. Może technicznie nie jest to jakiś wzór do naśladowania, bo nie od tego się zaczyna i nie tak się kończy, ale mimo wszystko pokażę troszkę amatorskich szkiców:

Można więc bardzo łatwo zauważyć, że brakuje tu jakiś reguł, które poprowadziłyby do lepszego odtworzenia postaci ludzkiej. Nagminnie powtarzają się błędy takie jak: za szerokie ramiona  w stosunku do głowy czy zbyt małe dłonie.

Pierwsze wprawki w kolorze- pastela....

Ostatnio wzięło mnie na tematykę rysowania. Pomyślałam, że jeszcze troszkę będę ją kontynuować...
Szkic szkicem, ale czemu ciągle mam skupiać się na szarości. Fakt szkicowanie z natury uczy patrzenia, ujmowania, obserwowania, ale czasem chce się odmiany!!! Jakos tak nigdy nie kusiło mnie, żeby wziąć się za pastelę. Kiedyś pomyślałam - a czemu nie, może by tak spróbować?  Do róży, którą zaczęłam wykonywać zwykłymi kredkami i kredkami woskowymi, naniosłam pastele suchą. Spodobały mi się możliwości jakie ona daje. Można nanosić jedną barwę na drugą gdy pierwsza położymy delikatnie nie ma  ztym problemu. tym samym akcentuje pewne miejsca, bądź ujmuję padanie światła... 
To jest wyżej wspomniana róża :
 
Potem z kolei, jak to w moim stylu bywa poleciało parę poleciało pejzaży. Wprawiałam i oswajałam rękę z pastelą suchą: